www.mojanorwegia.pl/ciekawostki/norweski...siedziec_w_domu.html
Ja w ogóle tej tendencji nie widzę. To chyba tylko takie puste gadanie wywołane wyrzutami sumienia. Większość bobasów w pierwszych kilku miesiącach życia trafia tu do przedszkoli. Ja osobiście ciągle spotykam się z pytaniami kiedy planuję powrót do pracy i gdy odpowiadam, że planuję zostać z dziećmi w domu mniej więcej do ukończenia przez nie 3 roku życia, zawsze spotykam się z odpowiedzią: "Men du må jobbe!!!". Nie wierzę zbytnio w połączenie tak zwanej kariery zawodowej z wychowywaniem dzieci, zwłaszcza kilkorga. Początkowe lata życia dziecko wręcz musi być z Matką. Dla mnie to jest coś za coś. Nie mówię tu oczywiście o samotnych rodzicach, którzy nie mają wyboru. To samo w przypadku ciężkiej sytuacji finansowej.
Pracowałam w Norwegii przez pierwsze 2,5 roku, teraz jestem w domu, potem znów pójdę do pracy. Nie ma mowy o siedzeniu w domu przez wieki całe, ale o pierwszych latach życia dziecka, gdy nie jest ono gotowe na tak dużą samodzielność wśród obcych ludzi, z którymi nie jest związane emocjonalnie.
A co do rozwodów i tego, że kobiety zostają same z dziećmi, to wiem od prawniczki, że 97% rozwodów w Norwegii jest inicjowanych przez kobiety. Tu nie mężczyźni, a kobiety są stroną porzucającą w większości. Znam kilak takich przypadków. Jeden był bardzo "interesujący", gdy kobieta, którą nam osobiście porzuciła męża (ma 2 dzieci) z uzasadnieniem, że jest nudny, a ona młoda (on też) i ma ochotę sobie jeszcze seksualnie poszaleć. Dzieci cały tydzień są w przedszkolu, na weekend lądują u byłego, a ona w tym czasie sypia z kim popadnie...